czwartek, 28 marca 2024

Warto przeczytać

  • 23 komentarzy
  • 9959 wyświetleń

NA ŚWIĘTO PRACY

Felieton 12-16 z cyklu „Okruchy wspomnień” 
 

Ech! Łza się w oku kreci i sam też się z myślami wiercę bo czegoś mi brakuje gdy zbliża się data 1 maja, niegdyś pisana dużymi literami. Niby mamy nadal czerwoną kartkę w kalendarzu, kościół traktuje ten dzień jako święto Józefa – robotnika ale przecież to już nie to. Czy ktoś pamięta, że ostatni pierwszomajowy pochód w Grajewie miał miejsce w 1988 roku, a więc 28 lat temu? Wspomniałem o tym podczas przypadkowego spotkania z grajewskim Pierwszym Sekretarzem. Jego zdaniem to był także przegląd miejscowych zakładów pracy. Trudno się z tym nie zgodzić. Mam nostalgię jak pewien stary Niemiec, który lubił piosenki z Hitlerjugend. Na uwagę, że faszystowskie mawiał, że Hitlera ma w d…. a to są piosenki jego młodości. Niech się więc czytelnicy nie gorszą na moje pierwszomajowe wspominki. Tym razem będą bardziej muzyczne i trochę satyryczne.
        Ów pochód w przeddzień wieczorem w sali kina „Przyjaźń”  poprzedzała uroczysta akademia. Co roku nasz inspektor kultury Augustyn Sulewski wyznaczał jedną ze szkół podstawowych jako dyżurną do przygotowania okolicznościowego występu artystycznego. Zbliżające się święto mobilizowało nauczycieli i uczniów już na kilka miesięcy wcześniej. Temat był wpisany w roczny plan dydaktyczno – wychowawczy a za jego realizację odpowiadali wybrani nauczyciele. W głowach polonistów rodził się pomysł na okolicznościowy montaż słowno – muzyczny. Koncert niekoniecznie w całości tematycznie związany że świętem była domeną nauczyciela wychowania muzycznego zaś tańce z reguły  przypadały wuefistom. Zdolnych artystycznie dzieci i młodzieży jest zawsze w każdej szkole mnóstwo. Wybrana, recytująco – śpiewająca grupa najczęściej z towarzyszeniem chóru już od stycznia zaczynała próby. Szkolny, prestiżowy występ na miejskiej akademii elektryzował. Dzieci uczyły się dykcji, deklaracji, czystego śpiewu i kroków tańca ludowego co samo w sobie było ćwiczeniem nader pożytecznym. Tak naprawdę poza zawodowcami z Komitetu PZPR, którzy pracowali za wynagrodzeniem nikogo nie interesowała ideologia czy polityka. Młodych artystów mobilizowała obecność na widowni rodziny, która ku zadowoleniu władzy robiła frekwencję. Miałem okazję jako nauczyciel SP 4 jeden chyba tylko raz przygotować taką część artystyczną. Niestety, wyjątkowo niewiele z tego pamiętam. W wykonaniu trzygłosowego chóru było coś na ludowo o pasieniu wołków. Chyba był „Polonez Warszawski” T. Sygietyńskiego i „Kołysanka” J. Maklakiewicza z chórem oświetlanym przesuwającą się smugą reflektora. Grupa solistyczna śpiewała piosenki, duet coś o rowerach. Pewnie jak zwykle tańczony krakowiak albo kujawiak? Przaśne to momentami było ale cóż? Pasowało do narodowego klimatu a co najważniejsze dostarczało miłych przeżyć obu stronom: młodym artystom i słuchaczom.  Bardziej pamiętam części artystyczne z okazji rocznicy Rewolucji Październikowej gdy pracowałem w LO im. M. Kopernika. Ten temat był zarezerwowany zawsze dla dwóch szkół średnich na zmianę: dla Liceum i Technikum Rolniczo - Łąkarskiego w Wojewodzinie.                                                                                                         
    Zanim doszło do występu dwa, trzy dni wcześniej była wewnętrzna akademia szkolna a po niej (o ile pamiętam) próba generalna przed południem w sali kina. Tam całość programu  odbierała specjalna komisja, w której uczestniczył inspektor Augustyn Sulewski i ktoś z Wydziału Propagandy Komitetu Miejskiego PZPR. Wieczorem był najważniejszy występ z podobną scenografią i porządkiem jak w całym kraju. Na kotarach zasłaniających kinowy ekran plastycy z domu kultury wieszaki ważne, wycięte że styropianu hasło, kwiatek, napis 1 MAJA itp. Na scenie ustawiano długi stół prezydialny okryty zielonym suknem. Za nim siadała dzwoniąca orderami władza i kombatanci. Później że stołu zrezygnowano, a jeszcze później i z władz. Uroczystość zaczynała orkiestra ponurą „Międzynarodówką” znaną z podżegawczego tekstu „Wyklęty powstań ludu Ziemi”. No to lud posłusznie wstawał ale na krótko. Za jakiś czas dłużej na Węgrzech, w Czechosłowacji i w Polsce. Po owej „Międzynarodówce” niebezpiecznej jak dzisiaj „Oda do radości” homilię wygłaszał sam Pierwszy Sekretarz. Treść wystąpienia co roku była niby inna ale to tylko pozory. Zmieniali się sekretarze, pozostawały zaklęcia np. mija kolejny rok budowy / jest trudno ale dzięki postępom / okres błędów i wypaczeń / niech żyje i się umacnia / amerykański imperializm / będziemy bronić jak socjalizmu / niech się święci i triumfuje! Dobrze wychowania publiczność to wszystko nagradzała brawami ale wiemy, że takie powtarzanie w końcu zrobiło swoje. Po przemówieniu wieszano medale na wybranych przedstawicielach ludu. Na końcu części oficjalnej słusznie było „Jeszcze Polska nie zginęła”. Po zasłonięciu kurtyny że sceny wynoszono najpierw meble. Prezydianci sami schodzili i siadali w pierwszym, zarezerwowanym dla nich rzędzie. Akademie pierwszomajowe to był niemal zawsze triumf chóru SP 2 pod dyrekcją Elżbiety Kazimierskiej. Pani Ela w najlepszych latach miała ponad stuosobowy chór z orkiestrą odeonową co oczywiście zapewniało wyjątkową frekwencję a towarzysze z przewodniej siły politycznej mieli słuszne powody do mniemana o trwałości najlepszego z ustrojów.  Co te dzieci nie robiły? Wszystkie pięknie wystrojone. Zdyscyplinowany chór na komendę machał chusteczkami, chorągiewkami. W orkiestrze akordeony, werble, fanfary dodawały pompatyczności. Przy takich efektach specjalnych czystość śpiewu i wielogłosowość nie miały istotnego znaczenia. 
    Inne przygotowania do uroczystości odbywały się w budynku Straży Pożarnej. Tam ostro ćwiczyła orkiestra dęta. Po ostatniej próbie czyszczono i polerowano instrumenty pastą do zębów (tak, tak). Trąbki, trąby i wszystko co poniklowane miało świecić w majowym słońcu. Z orkiestrą dętą bywało różnie. Była lepsza i gorsza, większa lub mniejsza. Jej jakość muzyczna poprawiła się trwale po kilku latach działalności PSM gdy skład zaczęli uzupełniać młodzi absolwenci szkoły. Granie w orkiestrze dętej jest pracą społeczną z czego bywały czasami nieporozumienia zwłaszcza gdy ktoś z władz zbyt mocno przejął się potęgą swego stanowiska. Tradycją orkiestry OSP w Szczuczynie był zgodny udział w świętach państwowych i w procesji Bożego Ciała. Jak w każdej tego typu orkiestrze bywało, że orkiestranci grali na pogrzebach mając za to niewielki zarobek. W Gierkowych latach 70-tych, gdy Ojczyzna tak jak dzisiaj rosła w siłę i dostatek za pożyczone pieniądze, nie spodobało się to miejskiemu sekretarzowi. Po którymś święcie majowym wydano zakaz uczestniczenia w procesji i na pogrzebach. Rozzłoszczeni strażacy na najbliższej próbie złożyli instrumenty i oświadczyli, że z okazji Dnia Zwycięstwa 9 maja też nie zagrają. Durny zakaz oczywiście cofnięto a sprawca zamieszania wkrótce że Szczuczyna wyjechał.
       Wiele zakładów pracy rychtowało się na pochód z pełną powagą i odpowiedzialnością. Rodziły się pomysły plastyczne na prezentację firmy chociaż daleko im było do fantazji szkół tańca na brazylijskim sambodromie  Regułą były transparenty z przydzielanymi rokrocznie hasłami popierającymi jedynie słuszny, socjalistyczny ustrój i sojusz. Inne płachty czerwonego płótna z naklejonymi z bristolu białymi literami pouczały masy pracujące miast i wsi jakich mamy wrogów. I dzisiaj chociaż nie ma już pochodow pierwszomajowych tamte przyzwyczajenie pozostało. Polityczna walka klas weszła nam w krew. Zapracowanym i nierozgarniętym ludziom należy wskazać kto jest aniołem i kocha pokój a kto zaprzysięgłym zbójem i chodzi z maczugą. W naszym nieszczęśliwym kraju Polacy biorą się za łby tak kapitalnie, że nawet prowokatorzy zbeszczelnieli i nie muszą się maskować. Rządzi nie ta  partia więc nie ma demokracji i basta! W tamtych latach była demokracja ale socjalistyczna i sprawiedliwość ale społeczna. Dla tak jednoznacznych pojęć jak demokracja, moralność i sprawiedliwość każdy przymiotnik jest wytrychem wypaczającym desygnat. 
   1 Maja przedstawiciel klasy panującej niósł tę propagandę w towarzystwie lasu szturmówek i miał wszystko głęboko w nosie. Transparenty trzymał z uwagą ze względu na wiatr. Później przestał nieść jak powiał wiatr historii. Ci że szturmówkami mieli lekko i pewnie powiewali nimi z radością wprowadzając w błąd co do intencji ekipę na trybunie, albo i nie! Wtedy obie strony wiedziały o co chodzi. Tak czy inaczej tamte pierwszomajowe manifestacje jak i dzisiejsze w obronie demokracji przypominają bal maskowy.                                                                                                                                    
       Udział w pochodzie niby nie był restrykcyjnie obowiązkowy ale... na wszelki wypadek kolportowana szeptanka powtarzała, że absencja może być gdzieś przez kogoś notowana itp. więc na wszelki wypadek ludzie chodzili. Niejeden np. dlatego żeby nie dać powodu do nieprzyznania paszportu. A chciał wyjechać do takiego kraju gdzie święta robotnika wprawdzie nie obchodzono za to mu solidnie płacono. Z czasem ludzie przekształcili pochód w happening, towarzyskie spotkanie, okazję na spacer z krótkim przyśpieszeniem przed trybuną. Jak było powszechnie wiadomo, w obozie socjalistycznym polski barak był najweselszy. Warto dodać, że pierwsze manifestacje, które pamiętam zaczynały się zbiórką zakładów pracy na stadionie miejskim. Trybuna honorowa była na ulicy Ełckiej przed ZS nr 3 zwaną, wtedy szkołą SP 2 a jeszcze wcześniej TPD (Towarzystwa Przyjaciół Dzieci). 
   Święto majowe kończyło się wieczorem zabawą ludową w Parku Miejskim, czasami w świetlicy Straży Pożarnej. Grała orkiestra na żywo i wtedy frekwencja była naturalnie duża. 
  Może czytelnicy zechcą podzielić się swoimi wspomnieniami z okazji majowego święta? Najprzyjemniej wspominać młode lata jak mawiał stary Niemiec. 
Załączone fotki z archiwum autora i ze zbiorów Basi Rutkowskiej, Walentego Michalaka i Jana Romanowskiego.


                                                                              Antoni Czajkowski

 

 

Archiwum felietonów

Komentarze (23)

Po zdjęciach widać że pan Antoni aktywnie uczestniczył w życiu Grajewa .

Bardzo to nieladnie, kiedy felietonista patrzy przez krzywe zwierciadlo, lub zaslania sie niepamiecia. Bo ja-pamietam. Pamietam akademie 1-szo majowa pod Pana przewodnictwem w domu kultury. Kino bylo wtedy w remoncie. Nie pamietam, zeby Pan nie przejmowal sie rola. I pamietam, ze nas uczniow szkol podstawowych I lyceum zmuszano do udzialu w pochodzie. Nawet w niedziel sprawdzana byla obecnosc. Wiec prosze nie opowiadac bzdur o nieobowiazkowosci.
Tak sie sklada, ze bylem czlonkiem choru Pani Kazimierskiej I to w latach, kiedy panski chor z "czworki" nieskutecznie z nia rywalizowal. I pamietam, prosze pana ile pracy i wysilku Pani Kazimierska wkladala, zeby nie tylko odeonowa orkiestra bezblednie zagrala, ale tez, zeby choru wszystkie trzy, a czasem cztery glosy bylo pieknie slychac. Pani Profesor slyszala kazdy falsz. Ale to ona, a nie pan, odnosila sukcesy na forum wojewodzkim(niezliczone pierwsze miejsca za najlepszy chor woj. bialostockiego), a takze krajowym(czwarte miejsce w Polsce w swojej kategorii). Pani Kazimierska po prostu robila dobra robote bez wzgledu na to, gdzie jej dzieciaki wystepowaly. Po prostu taka byla...

Człowieku budowałeś ten sysstem, aktywnie uczestnicząc w jego działalności -pochody itp., a dziś masz czelność to opisywać i się wzruszać.
P.S.
Młodzi jak czytacie takie teksty to pamiętajcie,że komuna nie była dla wszystkich patriotów taka fajna jak to to opisuję ten Pan.

Dlaczego w tych osobach tyle nienawisci i to pewnie katolicy,czas szybko uplywa i milo jest powspominac tamte czasy i 1 Maja pochod byl obowiazkowy,ale czy to bylo cos zlego,zobaczyc mlodzierz uczaca,pracujaca,zaklady pracy ktore twtnily zyciem,A co teraz widzimy,wszystkie zaklady pracy puste ruiny zostaly,a miejscowi uciekaja za chlebem.Moj tata nie byl tkz.komunista,ale zylo nam sie dobrze,na wszystko starczalo,nie musial uciekac za granice,zeby utrzymac rodzine i w tamtych latach nie bylo bezrobocia,nawet legat musial pracowac,a co mamy teraz zamiast pochodu pelno towarzystwa nacpanego,pijanego,ze strach obok przejsc i to jest lepsze,zastanowcie sie co piszecie,a ten pan to ktos kto zadbal o siebie,zeby byc tym kim byl i jest,kajetanie tez mogles wyuczyc sie i teraz nie marudzic,bo na pewno wtedy bylo lepiej jak teraz.

W Korei Pn. też są piękne manifestacje, pokazy, występy ale czy to znaczy że tam jest dobrze? Podobnie było za czasów komuny w Polsce. A dobrowolnie na pochody to chodził tylko pan Antoni i paru mu podobnych ale oni stali wysoko na trybunie.

Ja- ja także uczestniczyłem w pochodach 1-majowych będąc uczniem a później jako dorosły.Często kadry sprawdzały obecniść aby potem mieć pretekst do zabrania premii.Pamiętam czasy szkolne kiedy przed rozpoczęciem zajęć szkolnych obowiązkowo trzeba było odśpiewać pieśni patriotyczne,pamiętam kiedy zmarł Stalin a później Bierut ludzi którzy na ulicy płakali.Pamiętam tych ludzi i dzisiaj jak w kościele noszą baldachim lub wpychają się do pierwszej ławki.Zapewne jesteś synem jednej lub jednego z nich.Więc proszę nie oceniaj nikogo.Urodziliśmy się w tamtych powojennych czasach i przez lata wpajano na, ideologię.Ja tak jak i autor felietonu wzruszam się kiedy wspominam czasy pochodów pierwszomajowych.Zapewne jestem osobą gorszego resortu bo uczestniczyłem czynnie w pochodach pierwszomajowych.Pozdrawiam P.Antoniego.

Pamiętam w latach 80-tych jak Zakrem Grajewo niósł transparent --- Niech żyje i zwycięża PZPR!

Pochód 1 majowy to był taki socjalistyczny folklor, pańszczyzna, ale miał swój urok, taki przegląd wszystkich miejskich instytucji w szyku marszowym, np. lekarze w białych fartuchach. Wszyscy starali się godnie zaprezentować przed trybuną honorową.
Jak była pogoda, to było fajnie.

Joła radzę wizytę u okulisty bo coś ci na wzrok padło jak nie widzi zakładów pracy , chyba że przykuta do łoża i nie wychodzi, a jak chodzi o wyjazdy to jak ja się starał to mi powiedzieli że nie zasługuje na paszport, a Kajetan piszę prawdę zresztą autor na wstępie przyznaje się do znajomości sekretarza ja też zna z widzenia ale nie na tyle żeby z nim dyskutować o święcie pracy .

Myślę ,że" wydziały propagandy" powinny absolutnie powrócić. Nazwanie rzeczy po imieniu, czyli demaskowanie tych, którzy dzisiaj odwalają tzw. "czarną robotę", tylko pod inną " nazwą". A tak poza tym - nic się nie zmieniło od tamtych czasów, to znaczy niewiele...

a ja chociaz nie jestem jeszcze stara .ale bardzo molo wspominam 1-maja pochod byl obowiazkiem ucznia i pracownika .bylismy polakami i tak trzeba bylo to byl obowiazek kazdego polaka po pochodzie zabawa ,tance ,spotkania z przyjaciolmi na to czlowiek czekal ,a co teraz mlodziez z piwem w reku ,kaptury na glowach bluznierstwa strach przechodzic zadnych obowiazkow .Kazdy pracowal i mial zajecie po co te narzekania .a kto chcial to i do kosciola poszedl .slub wzial chociaz niektorzy w tajemnicy ,ale radzili

pochody byly radosne a teraz procesje czarnej zarazy smutne i na bacznosc komuna przy czarnej mafii to maly pikus

masz racje emeryt

Ostatni raz szedłem w pochodzie w klasie maturalnej, w roku 1969. Potem już nie chodziłem, chociaż byłem nauczycielem. Ale po to człowiek ma wolną wolę, żeby decydował o własnym losie. Przyznam, że nie rozumiem nienawistnych i agresywnych komentarzy niektórych internautów. Pozdrawiam serdecznie Tolka i Państwa Kosielskich.

Jak to było takie świętą to teraz też nikt wam nie broni zorganizować pochodu i zebrać ochotników do niesienia portretów Stalina czy Lenina. Zachęcam do odtworzenia tamtych wydarzeń .

W tym rzecz Apoloniuszu C, że właśnie zmuszano mnie jako dziecko wraz z innymi kolegami i koleżankami z e Szkoły podstawowej do udziału w tych pochodach i do dziś pamiętam czytankę o naszym uwczesnym patronie szkoły sowieckim agencie "Walterze" co się kulom nie kłaniał i jak nIemcy do niego strzelali on sobie spacerował wzdłuż rzeki. Parszywa czerwona propaganda i nigdy nie będę miał szacunku do tych co te kłamstwa wbijali nam uczniom do głowy i wspierali czerwonych.

tak przed trybuną honorową wszyscy szli na baczność a towarzysze ledwo na nogach się trzymali zapijaczone gęby!

Panie Apoloniuszu, nauczyciele musieli iść w pochodzie i sprawdzać obecność uczniów w tym dniu. Pamiętam to doskonale. Nawet w 1986 nie odwołano pochodu, chociaż należało , bo to było narażanie zdrowia dzieci, młodzieży i dorosłych ( oczywiście z powodu wybuchu w elektrowni atomowej w Czarnobylu) Także nie jest prawdą, iż była to taka sielska impreza, to był przymusowy marsz.

Ja bardzo miło wspominam pochody chętnie brałam udział jako uczennica a potem już jako pracownik jednej z firm. Było barwnie kolorowo wesoło a potem były pikniki gdzie śpiewało sie piosenki a teraz leci kostka brukowa i kłębią się tłumy chuliganów którzy myślą co by tu jeszcze wywinąć złego

koncz wasc wstydu oszczedz! tez mi sentyment. Komunistom do widzenia

W tym roku zamiast pochodu 1 majowego bedzie marsz kodziarsko-targowicki 7 maja, ludzi podobno mają zwozić autobusami z całej Polski. A za czyje piniądze, to się można, panie, domyślić

WACEK- proponuję abyś sięgnął do książek i zapoznał co to była Targowica i kto wchodził w jej skład.Nie martw się o pieniądze jakie poniesione zostaną na przewóz ludzi z Komitetu Obrony Demokracji-na pewno nie będą one z twojej kieszeni( jeżeli wogóle pracowałeś lub pracujesz)

Żebyśmy żyli w normalnym kraju, komunizm został by uznany za system zbrodniczy i wszyscy jego współpracownicy powinni trafić pod sąd.Może wtedy byśmy odcieli się od tego syfu.

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.